Nadeszło w końcu upragnione polskie lato. Wszyscy prawie gdzieś wyjechali, zniknęły korki z krakowskich ulic, a z nieba deszcz leje się strumieniami. Pogoda iście melancholijna, a więc ten wpis również taki będzie – nie pojawią się w nim nowe produkty, ani technologie, ani też pomysły, jak urządzić, czy udekorować własne mieszkanie…. chociaż?
Nie wiem, jak Wy, ale ja w wakacje staram się nadrobić zaległości książkowe, znaleźć się na jakimś dodatkowym kursie, zrobić coś tylko dla siebie, dla własnego rozwoju. Wakacje to oczywiście w moim przypadku już nie dwa miesiące ogromnego lenistwa, ale kilka dni, kiedy uda wyrwać się mi z domu i pocieszyć się trochę wolnością. Tego lata zapisałam się na letnie warsztaty rysunku i malarstwa tzw. Studio Lato w Salwatorskim Studio Artystycznym. Ja i sześć innych dziewczyn myślących o dostaniu się na ASP na różne kierunki i o pójściu drogą kariery artystycznej. Na szczęście program warsztatów przewiduje również miejsce dla takich osób jak ja, a więc tych, które „hobbystycznie pragną rozwijać swoje zainteresowania artystyczne”, nie mają żadnej presji, ani ciśnienia, że muszą zdać egzaminy, złożyć teczkę z milionem świetnych prac, pokonać konkurencję, a potem przetrwać na studiach. Przez te kilka dni zaczęłam dochodzić do wniosku, że… dobrze być już po trzydziestce. W pewnym sensie znika presja, że muszę. Muszę zrobić coś dla kogoś, mieć odpowiednie oceny, by zadowolić rodziców, dostać się na wymarzone studia, że nie umiem rysować, że moje prace nie są zbyt dobre. Znika niepewność, strach, zostaje radość i czerpanie przyjemności z każdego machnięcia pędzlem, czy pociągnięcia ołówkiem… Choć pewnie nie jestem do końca szczera, gdyż robiąc projekt wnętrza zawsze patrzę na swoją pracę krytycznym okiem, wynajduję błędy, miejsca, które nie podobają się mi i które mogłabym zrobić lepiej, lub projekty tak piękne, że dla mnie na razie niedoścignione. Obawa przed krytyką innych pozostaje, a w miejsce lęków młodego pokolenia wchodzi pęd za pieniądzem, konieczność zapłacenia rachunków, przetrwania na rynku, walka ze zmęczeniem, zarwane noce, brak czasu. Na szczęście te pierwsze lęki można pokonać. Wystarczy powiedzieć sobie – spokojnie, to dopiero początki. Tak samo jak dziś powtarzała nam nasza nauczycielka. Z każdym obrazem stajemy się lepsi, odkrywamy nowe rzeczy, nowe sposoby i rozwiązania. Przestajemy się bać. Mam nadzieję, że moja praca będzie mi zawsze sprawiała tyle przyjemności, ile sprawiło mi tych kilka dni działalności artystycznej. Podobno pieniądze przychodzą same, gdy robi się to, co się naprawdę kocha. A więc spełniajmy swoje marzenia, realizujmy się, znajdujmy rzeczy, które sprawiają nam przyjemność – i nawet, gdyby miały trwać chociaż krótką chwilę, nie rezygnujmy z nich, bo w naszej pamięci pozostaną na zawsze – tak jak moje obrazy, czy grafiki.
Pomysł na dekorację wnętrza? Zrób to sam. To, co lubisz. Udekoruj mieszkanie własnymi dziełami lub zdobyczami. Nie ważne, w jakiej byłyby formie. Czasem muszla znaleziona na spacerze nad morzem z bliską osobą lub „najpiękniejszy niezwyczajny” zwyczajny kamień jest przecież dla nas więcej wart, niż droga sztuka.
Maria Podobińska-Tuleja