Otrzymałam dziś do wypełnienia ankietę, która ma badać rzeczywisty wpływ pandemii na branżę projektowania wnętrz. Rzeczywisty wpływ pandemii na naszą branżę? Czy jest możliwość uśrednienia tego? Od ponad miesiąca siedzimy zamknięci w domach. Nasze biznesy, w których nieodłącznym elementem są spotkania z ludźmi, musiały zostać całkowicie przeprojektowane. Wszystko przeżywa niejaki shift i nikt ale to naprawdę nikt nie wie, co teraz będzie.
Przeczytałam kilka wywiadów, oglądnęłam kilka webinarów z wielkimi tej branży na temat tego, co oni prognozują. Wszystko ma teraz wyglądać inaczej, ale jak? Tego nie wie nikt. Lokalne rynki, zamknięcie się w domach i przeniesienie biznesu do internetu, zamknięcie internetu i skupienie się na człowieku i na osobistych relacjach. Chaos, panika, spokój, medytacja, chaos, nieumyte włosy, brak spotkań, masa spotkań, lawirujemy co chwila na dwóch przeciwstawnych biegunach. W głowie każdego z nas piszą się różne scenariusze. Patrzymy na naszą przyszłość optymistycznie, by zaraz zalać się łzami… Jedno dla mnie jest pewne – nie ma już żadnej pewności. Zniknęły wszelkie kotwice z naszego życia. Nie ma już czegoś, co moglibyśmy zaplanować i na co moglibyśmy czekać. Jak zrealizuję kilka projektów, popracuję 3 miesiące to robię sobie tydzień przerwy na ładowanie baterii. Ja miałam taki plan. Pierwszy tydzień kwietnia miał być czasem odpoczynku, tymczasem trzeba było zwiększyć swoją siłę i zabrać się podwójnie do pracy. Oprócz projektów, zdalne lekcje z domu, oprócz projektów siedzenie w domu i gotowanie obiadów dla dziecka, które do tej pory korzystało ze szkolnej stołówki…
Ankieta, którą dziś uzupełniłam zawierała pytanie, czy pandemia wpłynęła zdecydowanie negatywnie na naszą sytuację, czy negatywnie, czy bez zmian. Myślę, że już to pytanie nie wyczerpuje wszelkich możliwości. Moja odpowiedź była by taka – przez pierwsze 5 sekund wpłynęła drastycznie negatywnie, za kolejne 5 sekund myślę, że będzie dobrze, doceniam to, ze mam zlecenia, by zaraz znów wpaść w panikę, co będzie – jak sobie poradzić bez zleceń, bez klientów, bez pieniędzy? Rollercoaster myśli i uczuć.
Sytuacja wpłynęła negatywnie – tak zaznaczyłam, bo nie mogę powiedzieć, że bardzo negatywnie – dalej mam zlecenia i projekty, negatywnie bo mam mniej czasu na pracę – realizuję home office opiekując się dzieckiem. Na pewno jest inaczej. Kolejne pytanie: „Czy mogę świadczyć pełnowartościową usługę w ten sposób?” Na razie tak, bo opracowuję koncepcje albo robię rozrysy wykonawcze… ale! w tym zawodzie istnieje konieczność osobistego spotkania! W którym momencie musimy poczuć nasze materiały sensorycznie, podotykać je… o ile kwestię rozmowy można załatwić w sposób zdalny – są do tego rozbudowane narzędzia do telekonferencji – o tyle tego etapu materiałowego czy też spotkania na budowie, inwentaryzacji, rozmowy z ekipą nie uda się tak zrobić. To na razie jest odkładane. Kiedyś to będzie musiało być zrealizowane i spodziewam się wtedy spiętrzenia wyzwań i pracy. Bo jak zrobić coś co miało być rozłożone na wiele tygodni pracy w jednym czasie? Któregoś dnia przyjdzie nam wyjść z domów i w przeciągu jednego tygodnia odbyć te wszystkie zaległe spotkania, ze wszystkimi i każdy z klientów będzie wtedy chciał być najważniejszy i będzie wywierał wielką presję czasową, bo przecież odkładaliśmy to przez tyle tygodni i nareszcie można z tym ruszyć. Projektowanie paniki…
„Jak oceniam perspektywy?” Na pewno ilość projektów którą mam obecnie jest duża, ale nie pojawia się duża ilość zapytań o nowe zlecenia. Prognozowałam, że nie będzie ich wcale a jednak są. Projekty idą do przodu. Gorzej z realizacjami, które są wstrzymane. Też to powoduje gorszy obrót gotówki i pewnie w drugiej połowie roku zatoniemy w pracy – chociaż to jest bardziej optymistyczne niż brak projektów i brak roboty.
Pytanie o działy handlowe, bo nieodzowną częścią naszej pracy jest zakup materiałów wykończeniowych. Jak handlowcy mogą nam pomóc? Jeśli o nich chodzi to przede wszystkim potrzebny jest człowiek. Czy wysyłanie próbek materiałów pomoże nam w naszej pracy? Próbki mnie wkurzają teraz (!!) , bo jedna firma przesłała mi te próbki i musiałam biegać na pocztę, żeby je odebrać – nie jest to komfortowe, jeśli masz założenie, że nie wychodzisz z domu! Na pewno teraz potrzebny jest człowiek – jego obecność, rozmowa i wsparcie. Ja dzwonie teraz do moich klientów rozmawiając o… wszystkim – kwiatkach, bratkach i rzeczach poważnych, o polityce, o problemach w ich branżach budując w ten sposób zupełnie inne relacje niż dotychczas. Jest dużo lęku, niepewności… na dwóch skrajnych biegunach, że albo tej pracy nie będzie albo będzie jej tak dużo, że sobie nie poradzę, a to nie jest czas też na przebieranie w zleceniach…
„Czego mnie nauczył kryzys?” Chyba tego, co już umiałam – nie poddawania się w żadnej sytuacji. Pracy w ekstremalnych warunkach, ale to też już było. Tego, że liczy się człowiek choć to też już wiedziałam. Na pewno jeszcze wiele muszę się nauczyć – jak się zmotywować, nie tracić wiary, jak zorganizować swoją pracę w chaosie, jak przyzwyczaić się do zmiany, która tak naprawdę jest stagnacją… Najbardziej muszę się nauczyć wstawania na dźwięk budzika, bo zawsze go przestawiam o godzinę, albo o dwie… bo nie trzeba wstać, bo nie ma spotkań, nie trzeba odwieźć dziecka do szkoły, ani dojechać do pracy… Ale jednak tę pracę trzeba wykonać. Frustracja i złość na siebie, że znowu się nie udało. Dlaczego ta doba ma tylko 17 godzin teraz, a jeszcze niedawno miała 24? A potem czytam artykuły, żeby nie wywierać na siebie presji, żeby zaakceptować istniejący stan, bo przecież jest inaczej. Raz wkurzam się na dziecko, że nie chce się jej robić zadań, a za chwilę wykazuję się zrozumieniem. Jego sytuacja też jest inna – nie ma zajęć, kolegów, wyjść do parku. Też może być sfrustrowane. Dobrze, może oglądać bajki cały dzień. Boże! Marnuję jej edukację, daję się szansę jedynie na odmóżdżenie się i zanik mięśni, ale dobrze, że zajmuje się sobą, bo ja mogę popracować…
Kryzys na pewno uczy mnie pokory (bo jednak jak mam dość jakiegoś zlecenia to wezmę trzy oddechy i skończę je a kiedyś rozwiązałabym umowę… teraz nie, bo nie wiadomo, kiedy pojawi się kolejna… ). Kryzys uczy cierpliwości. Mówią że kryzys jest rozwijający. Na razie rozwijają się bardzo poważnie moje obwody w udach, pośladkach i na brzuchu….
Co mnie najbardziej wkurza? Ludzie oglądający Netflixa. Nie mam na to czasu. Wszechobecne informacje, jak to wspaniale, że można więcej czasu spędzić z rodziną. Od mojej rodziny jestem odcięta. Czas z moim dzieckiem ma dla mnie jakość cukierka nafaszerowanego chemią. Pomysły, ile to można nadrobić zaległości w czytaniu. Odkąd się to zaczęło nie przeczytałam ani jednej książki. Ba! Ani jednej strony książki!
Jedyne co trzyma mnie przy życiu w tym świecie bez kotwic to narzędzia, które zdobywałam w przeciągu ostatnich miesięcy. Joga, naprawdę oczyszczająca umysł i zdejmująca przeszywający ból z mojego kręgosłupa lędźwiowego. Medytacja, która znów te myśli porządkuje i uczy obserwowania emocji. Wdzięczność, bo mam swój bezpieczny kąt, pracę, zdrowie, dostęp do jedzenia i do czystej wody. Wkurza mnie wydawanie 600 złotych na porcję tygodniowego jedzenia, gdy jeszcze miesiąc temu było to 300 złotych, ale jednak czuję wdzięczność, że mogę za to jedzenie zapłacić.
Nie wiem jak podsumować ten post. Czekam na raport z ankiety. Ciekawe jak opiszą naszą branżę. Plany na jutro? Nie mam. Na dziś? Umyję włosy.
Maria Podobińska, Proste Wnętrze
Super wpis, mnie również najbardziej przeraża perspektywa. To co będzie jak skończę projekty, które mam. Ale jak piszesz – nic nie wiadomo.. I chyba najrozsądniej się z tym pogodzić i zająć tym co ma wartość.
Dzięki Artur za komentarz. Ja myślę, że trzeba iść krok po kroku, dzień po dniu. Planować kolejne działania, walczyć i nie poddawać się… a co ma być to będzie. Na razie bez paniki! Trzymaj się zdrowo i ciepło!
ja jestem w nieco innej branży – kosmetycznej i to co się dzieje mnie totalnie dobiło. jestem uziemiona podejrzewam do lipca na dobrą sprawę bo wszystkie imprezy właśnie najwcześniej na ten czas się przekładają… a kto za mnie popłaci czynsze i wszystko inne… ja nawet nie myślę o przyszłości bo jej nie widzę… Zdrowia!
a mnie udaje sie póki co działać czysto online – przesyłam projekty do akceptacji, omawiam wiele rzeczy przez telefon lub skype i nie jest źle ale wiadomo, że zależy z kim się pracuje. moi klienci znają projekty, potrafia je czytać więc dogadujemy się jakoś.
Nieznane przeraża, to na pewno. Jedni piszą w to poważnym i i są za minimalizowaniem strat zwłaszcza wśród osób starszych lub o obniżonej odporności (kto o tym wie przed czasem 🙂 ). Inni mówią że to manipulacja masami i wielka ściema. Jeszcze inni młodzi wiekiem mają to gdzieś bo są młodzi nieśmiertelni czyli ich nie dotyczy. Krótko mówiąc mieszanka odpowiedzialności, egoizmu, lęków i ignorancji na fakty. To co szczególnie irytuje to niestety całkowity zawód ze strony nauki. W zasadzie więcej jest znaków zapytania niż odpowiedzi na pytania. Czasem zastanawia mnie za co im płacimy i mam wrażenie że bardziej za samorealizację niż pracę dla społeczności która ich utrzymuje. Wracając do pytań godpodyni moim zdaniem wszystko wróci do normy szybko lub bardzo szybko w sensie gospodarczym. Zagrożenie jakby brutalnie to nie brzmiało statystycznie jest małe a ludzie muszą żyć dalej. Przy trzydziestu przypadkach zakażeń ludzie pozamykali się w domach a przy 400 chodzą do galerii handlowych. To się skończy za kilka miesięcy lub góra rok. Jeśli za kilka miesięcy to da śię to przetrwać a odbicie i chęc powrotu do normalności będzie silna i takie będzie odbicie gospodarcze, jeśli rok to ludzie się przyzwyczają i może na niższych obrotach ale też będą funkcjonować. Póki widać horyzont a rok to nie wyrok i szczęśliwie susza nam na kilka tygodni przynajmniej nie grozi to da się to spokojnie przeczekać bo jest nadzieja na koniec a w końcu gospodarka to stan umysłu klientów – więc będzie dobrze.
Ja na swój prywatny użytek zawsze przyjmuję założenie że liczy się to co mamy w głowie, nasze emocje i jak odbieramy daną sytuację niż jaka ona w rzeczywistości jest zwłaszcza że jest to sprzężenie zwrotne bo nasz odbiór wpływa na realną sytuację. Ponieważ prześzliśmy suchą nogą kryzys Lehman Bros. przypuszczam że obecna sytuacja jest bardziej owocem lęku niż realnych zagrożeń
i jak tam sytuacja po odmrażaniu? 😉 chyba projektant już nie na kwarantannie? 😉 prosimy o aktualizację 😉 u mnie powoli wraca wszystko do normy. wiadomo, nie ma szaleńczych ilości zleceń ale te które są staram się idealnie wykańczać 🙂
Piękna 🙂 Nie wiem czy umiałabym taką zrobić. Pozdrawiam.