Dwa dni temu miałam okazję wziąć udział w debacie, o której wcześniej pisałam, pod tytułem „Kopia czy inspiracja: spór o autentyczność projektowania”. Debacie towarzyszyła wystawa foteli, krzeseł i innych produktów firmy SITAG a także premiera ich nowej marki VANK. Niewątpliwie najciekawszą częścią wydarzenia był wykład Zuzanny Skalskiej „Świadomość zmian” pełen celnych spostrzeżeń.
Mieliśmy zastanowić się nad tym, czy wolno kopiować cudzie dzieła – tymczasem, Zuzanna Skalska uświadomiła nam, że nasz świat bez kopiowania by nie istniał. Przykład? Jedna z pierwszych katedr gotyckich – katedra świętego Jana w Hertogenbosh budowana w latach 1220-1525. Co stało by się z naszą kulturą, gdyby architekci tej budowli opatentowali ją? Co by było, gdyby opatentowali cały styl gotycki? Czy powstały by takie obiekty jak katedra w Mediolanie czy w Koloni – kolejne symbole klasycznego gotyckiego stylu? Odpowiedź jest prosta.
Żyjemy w czasach, w których postęp technologiczny osiągnął praktycznie granice swojego rozwoju. Nie potrzeba nam już więcej technologii, więcej iPhonów, więcej urządzeń mobilnych. Powoli zaczynamy tęsknić i doceniać to co proste i to co podstawowe. Już od jakiegoś czasu również ja obserwuję powrót do produktów rękodzielniczych. Wielka era przemysłowego wytwórstwa zaczyna się przejadać. Zamiast kolejnego gadżetu wyprodukowanego w laboratoryjnych warunkach pragniemy ciszy, spokoju i wyrzeźbionego z prawdziwego drewna spinacza do bielizny czy deski do krojenia chleba. Według Zuzanny Skalskiej nasza społeczeństwo zatacza spiralę ewolucji. Nic nowego już nie wymyślimy, dlatego światowej sławy marki zaczynają się uciekać do korzeni cywilizacji. Szukając innowacji „wynajdują” rzeczy, które istnieją w naszej świadomości i w użyciu od wielu pokoleń, choć to najmłodsze pokolenie zdaje się o tym nie wiedzieć i nie pamiętać. Oni żyją w świecie iPhonów i mobilnych aplikacji…
W debacie poruszone zostały natomiast tematy praw autorskich – głównie jeśli chodzi o projekty architektoniczne. W panelu wzięli bowiem udział architekci tacy jak Krzysztof Ingarden czy Marek Dunikowski. Zastanawiali się oni nad prawem do dzieła, do wprowadzania w nim zmian, do podpatrywania, kopiowania czy nawet kradzieży własnych pomysłów. Temat rzeka, nad którym mogli by dyskutować w nieskończoność. Zaproszono do dyskusji Szymon Hornowski zauważył, że to rynek decyduje co jest dobrym produktem.
Wielka szkoda, że do takiej dyskusji nie włączyło się zwyczajne społeczeństwo, czyli użytkownicy tej światowej architektury, klienci projektantów wnętrz czy też młodzi projektanci, którzy mogą mieć na ten temat zupełnie inne zdanie. Ostatnio widziałam krytykę projektów wnętrz, w których w każdym kolejnym znajdowało się to samo krzesło Eamesów. I co z tego? Jeśli wynika to z braku kreatywności projektantów to jest to trochę smutne – jeśli natomiast taka była wola klienta? Jeśli marzył przez całe życie o tym jednym krześle? I jeśli tych klientów było tysiąc albo i milion? Dlaczego nie spełnić ich marzeń?
Jak projektuje się wnętrza? Jak człowiek może się tego nauczyć? W jeden jedyny sposób. Poprzez obserwację, czegoś co już istnieje i zostało stworzone przez kogoś innego. Nie ma innej drogi i innego sposobu. I jak tu się nie inspirować i nie wzorować? A jeśli za każdym razem gdy powstaje cokolwiek musielibyśmy zajmować się tym zupełnie od podstaw? Gdzie byłaby nasza cywilizacja? Może istniałoby na świecie tylko dwóch ludzi? Jeden ogarniałby patyki a drugi kamyki?
Tak naprawdę debata i całe spotkanie było bardzo wielowątkowe. Zachęciło mnie oraz osoby uczestniczące w spotkaniu do dyskusji na tematy o o wiele szerszym aspekcie. O szkolnictwie? Dlaczego nie uczymy się w nim odpowiedzialności biznesowej? O zupełnie innym spojrzeniu na temat projektowania. Dlaczego większość architektów traktuje swoją pracę jak tworzenie jednego niepowtarzalnego dzieła? Przecież ich praca, ich projekty mają służyć człowiekowi. Dlaczego się o nim zapomina i nie pyta się go o zdanie?
Ja sama przez bardzo długi czas miałam ogromny problem z porównywaniem się. Prawdę powiedziawszy czasami się jeszcze na tym przyłapuję. Oglądam projekty innych biur projektowych, podziwiam, zazdroszczę i zastanawiam się, czy mnie uda się kiedykolwiek stworzyć coś podobnego. Może nie, może nigdy nie dojdę do takiego poziomu? Ale to nie o to w tym wszystkim chodzi! Nasza praca ma służyć ludziom. Mamy im pomagać, prowadzić ich za rękę przez ogrom dostępnych na rynku technologii, mamy ich słuchać i odpowiadać na ich potrzeby. Czy wypasiona i dopieszczona do ostatniego piksela wizualizacja odpowie na te potrzeby? A może będzie to rozmowa, pokazanie zrozumienia i danie odpowiedzi na trudne pytania, z którymi klient sam nie może sobie poradzić? Od kiedy myślę w ten drugi sposób, moja praca ma zupełnie inny wymiar i charakter. I jak zwykle to rynek zadecyduje o tym, które podejście jest słuszne.
Maria Podobińska-Tuleja
żyjemy w kulturze powielania, wystarczy przyjrzeć się muzyce i używaniu tzw. sampli, nie da się tego zatrzymać. a poza tym, jak zostało wspomniane w tym artykule, jeśli ktoś marzy by mieć krzesło podobne do znanego projektu, to komu to przeszkadza?